Profesjonalizm? Szacunek?
Czy coś takiego w ogóle istnieje?
Każdy z nas pewnie dąży do bycia profesjonalistą w swoim fachu, ale nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak by się chciało.
Można by powiedzieć, że ktoś, kto reprezentuje postawę profesjonalisty powinien być niezależny, autonomiczny. Powinien posiadać kompetencje interpersonalne, społeczne, zawodowe. Powinien mieć wszczepioną w swoje zachowanie moralność oraz być sprawiedliwy i na równi traktować wszystkich swoich pacjentów.
W obecnych czasach lekarzy często uważa się za osoby, które dla pieniędzy zrobią dużo…
Wielu z nas przyjmuje pacjentów w ramach NFZ-tu , jak i prywatnych praktyk.
I tu nasuwa mi się na myśl historia z własnego podwórka…
Któregoś dnia dzwoni do mnie kobieta, która chciała umówić na pilną wizytę swojego partnera.
Człowiek ten był już po kilku wizytach u różnych specjalistów psychiatrów, leczenie nie przynosiło efektu. Zdesperowana dziewczyna szukała pomocy. Zgodziłam się przyjąć ich w ramach NFZ-tu, bo to był po prostu najszybszy termin do mnie. Wówczas przyjmowałam pacjentów prywatnie, ale w innym miejscu, i tam mogłabym ich przyjąć dopiero kolejnego dnia. Pod koniec rozmowy usłyszałam, że chcą zapłacić za tę wizytę, bo nie chcą być gorzej potraktowani…
Byłam w szoku, do czego doprowadził nasz system ochrony zdrowia.
Aż serce boli… jak o lekarzach myślą pacjenci.
Jestem na prywatnej wizycie, to uzyskam lepszą, skuteczną pomoc.
Jestem na NFZ-towej, to różnie być może…
Obecnie pracuję tylko prywatnie.
Jednak jak łączyłam wcześniej bezpłatne porady w ramach ubezpieczenia zdrowotnego i wizyty prywatne, to zawsze traktowałam pacjenta tak samo.
Powiem więcej, pracując w publicznej służbie zdrowia miałam nawet większe możliwości zlecania badań dodatkowych. Obecnie jeśli coś zalecam pacjent musi to wykonać prywatnie, a jeśli jest możliwość, że zleci mu to w ramach ubezpieczenia lekarz rodzinny to tylko chwała mu za to.
Tak sobie też myślę, że warto również poruszyć drugą stronę medalu.
Czyli tą pokazującą, w jaki sposób pacjenci korzystający z publicznej służby zdrowia i pacjenci prywatni traktują wizyty lekarskie.
Pacjent prywatny vs NFZ-towy
Nie samą pracą człowiek żyje.
Podczas jednego z luźnych plotkarskich wieczorowych spotkań z koleżankami z branży medycznej (pediatrą Anią oraz psychoterapeutką Klaudią) skupiłyśmy się na rozmowie dotyczącej różnicy w profilu pacjenta przychodzącego na wizyty w ramach NFZ i prywatnego (PRV). (Wówczas jeszcze pracowałam przyjmując i takich i takich pacjentów).
Zauważyłyśmy, że pacjenci PRV bardziej doceniają spotkanie czy z lekarzem, czy terapeutą.
Pacjenci NFZ często „olewają”. Oczywiście nie było to regułą, ale częstym zjawiskiem.
Doświadczałam tej różnicy w olewactwie pacjenta NFZ – nagminnie.
Pracując w placówce medycznej, gdzie panie z rejestracji potwierdzały dzień wcześniej obecność pacjenta, byłam świadkiem, jak lista moich pacjentów NFZ z czwartku, na którą wstępnie spoglądałam we wtorek, zmieniała się nie do poznania.
Pacjent z reguły sam nie raczył odwołać wizyty, a gdyby nie cudowne dziewczyny z rejestracji pytające się o obecność, miałabym dziury w grafiku, a inny pacjent czekałby dalej…
To jest niesamowite, jak bardzo lekceważy się czas lekarzy, a narzeka, że wszędzie są kolejki…
Pamiętam, jak przyjmowałam pacjentów podczas moich początków specjalizacji, w poradni w placówce szkolącej. Tam niestety panie rejestratorki nie dzwoniły dzień wcześniej aby potwierdzić wizytę.
Bardzo często zdarzało się, że na przykład 1/3 pacjentów nie zjawiała się danego dnia, a lekarz czekał.
Czas, który miał poświęcić pracy, przeradzał się w inną formę samorealizacji. A kolejki rosły…
Pomijając kolejki, i długi czas oczekiwania na wizytę, to nieodwoływanie wizyt jest brakiem szacunku dla drugiego człowieka.
Gdyby wcześniej zwolnić miejsce, gdy się wie, że na wizytę się nie dotrze, to okienko z dużą pewnością by się wypełniło i wilk byłby syty i owca cała… Czyli system państwowej służby zdrowia działałby nieco lepiej.
Pacjentom prywatnym rzadko się zdarza nie przyjść lub nie odwołać spotkania.
Co więcej, obserwuję to w swojej praktyce, że pacjenci z wizyt zdalnych praktycznie wcale nie odwołują wizyt – bo je u mnie przedpłacają. Mają więc szacunek do swojego pieniądza.
Pacjenci prywatni bardziej się również starają, angażują w proces leczenia, bo wiedzą, że sporo to kosztuje…
Szanuję czas innych i wymagam tego samego od swoich pacjentów.
Jeśli ktoś kolejny raz z rzędu nie przychodzi lub spóźnia się na wizytę, tłumacząc, że każdy się spóźnia… musi liczy się z tym, że nie będę prowadzić jego leczenia.
Taka osoba może sobie znaleźć lekarza, któremu nie będzie przeszkadzało, że przyjdzie np. godzinę po umówionym czasie. Ja mam też swoje palny, swój harmonogram dnia, nie poświęcam się tylko pracy i nie jestem w tym temacie na każde zawołanie.
O ile nie mogę zmienić kogoś, o tyle mogę nie pozwolić sobie na powyższe traktowanie.
Powiedziała, co wiedziała…
Very interesting subject, appreciate it for putting up.Blog monetyze